Hm...... kochani chciałam się z wami podzielić naszym 1 urlopem który miał miejsce w sierpniu, już nie jako para ale pełna rodzinka. Jako że "MY" raczej z tych bardziej aktywnych a nie leniuszkowych to nie wybraliśmy plażingu a góry!!!!
No i może niektórym się wydawać że niby ciężko że z 6,5 m-c dzieckiem to lepiej nad morze bo to jod itp....
Nic bardziej mylnego powiadam Wam "da się !".
Tak więc wyruszyliśmy do Zakopanego. Pierwszy dzień zaczął się fatalnie .... jak tylko dojechaliśmy użądliła nas osa .... heh.... i od razu Panika jak to "JA" najlepiej wezwałabym pogotowie hehe... Ale mąż szybko sprowadził mnie na ziemie (uffff...). Skończyło się na chwili płaczu i przytulaskach mamusiowych. I tak oto postanowiliśmy pospacerować po Zakopcu i się za klimatyzować z górskim powietrzem.
Podczas pobytu zdobyliśmy Kasprowy Wierch ;) Na dole upał a tam halny dawał czadu, ale byliśmy przygotowani na wszystko. Mały grzecznie siedział sobie w nosidle i oglądał wszystko, ale na górze postanowił się zdrzemnąć i zrezygnował z podziwiania pięknych widoków. A było na co popatrzeć zero mgły i piękne krajobrazy... ehhh kocham to ;) Oczywiście na szczycie Jaśko zmęczony tym całym zamieszaniem wciągnął UWAGA ! całego ziemniaka hihi... ( to chyba był jakiś wyjątkowy ziemniak bo ceny kosmiczne ).
Kolejna zdobycz- Morskie oko na które Mamuśka wniosła go w 2h ;D. Nie było lekko ale daliśmy radę. Po drodze masę ludzi podchodziło do nas i zaczepiało naszego Jaśka wędrowniczka który z wrodzonym wdziękiem cieszył się do każdego ;D. Całą drogę był bardzo grzeczny i w świetnym humorze, była też drzemka oczywiście w miedzy czasie.
Na Morskim Oku w schronisku wypiliśmy kawę, maluch mamine mleczko i naładowaliśmy akumulatory, Jaśko troszkę po rozrabiał na stoliku ;p, oczywiście zapoznał kilka osób(jak to on bardzo towarzyski przyciąga do siebie ludzi).
Tak więc, hej ho przygodo !!!! Ruszamy dalej a mianowicie na Czarny Staw. Pogoda przestała nam sprzyjać bo zaczęło padać.... Ale MY przygotowani w 100% więc peleryny przeciwdeszczowe i parasolka w ruch. Moją pelerynę szybko trzeba było modyfikować i zrobić dziurę na Jaśkowego buziaka.
Droga była stroma i myślałam że nigdy się się skończy ... ale jednak udało się wdrapaliśmy się i satysfakcja była. Maluch obudził się pozwiedzał i w drodze powrotnej dalej drzemka (niektórzy to mają dobrze).
Za to Ja po tym całym wysiłku zgubiłam co nieco cm w okolicach czterech liter ;D i to też jest fajne.
Tutaj poniżej kilka zdjęć z tej wyprawy.
Kasprowy!!!I restauracja na Kasprowym ;) Wszyscy zadowoleni ;)
Tutaj w drodze na Morskie Oko.
Widoki były super, pogoda na razie też ....
Jest dotarliśmy !!!!!!!
Ruszamy na Czarny Staw.
I już po pogodzie.... ale My z cukru nie jesteśmy ;p
Zabezpieczeni ;D Mąż stwierdził że wyglądam jak "Buka" z Muminków.... heh ... na jego dobre słowo zawsze mogę liczyć.
Przybyliśmy, zobaczyliśmy i zdobyliśmy ! Czarny Staw. Tak tam na dole Pani tęcza z parasolką to JA.
Jaśko w dobrym humorze, nawet się nie zmęczył, co innego mamuśka.
No i w drodze powrotnej jeszcze spojrzenie, chwila refleksji, łapiemy dobrą energię i wracamy.
Jaśko był chyba najmłodszym taternikiem na szlaku ;) nie widziałam mniejszego malucha. A oto jego książeczka z wpisanymi szlakami które dzielnie pokonał na plecach Mamuśki.
Zdobył również swoją pierwszą pieczątkę.
Ale to nie koniec bo mamy nadzieję że we wrześniu uda nam się zdobyć Śnieżkę.
Pozdrawiamy !!!!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz