1 września kiedyś nie miło kojarzył mi się z końcem wakacji.... ale to było dawno temu.
Już od dłuższego czasu ten dzień nie miał dla mnie specjalnego znaczenia. Teraz bałam się go strasznie a on nadciągał nieubłaganie. I tak stało się ... nie dość, że poniedziałek to jeszcze 1 września (taka kumulacja).
Pierwszy dzień.
Mamuśka zmierza do celu (Żłobek) z sercem na ramieniu.... i co ?
Było straszniej niż sobie wyobrażałam, kiedy przebierałam Jaśka z za drzwi było słychać jeden wielki płacz, co wcale mi nie pomagało. Miałam ochotę zabrać go szybko i pobiec do domu, ale no cóż wiem, że nie mogę, musimy dać radę. Jaśko słysząc te odgłosy już był bardzo przestraszony i wiedział, że coś się szykuje. Pani wyszła bocznym wejściem i zabrała go, ze smutną minką i odwracającą się główką za mną drzwi się zamknęły. Poszedł tam z wielkim całuskiem na do widzenia.
Postałam w miejscu bezradnie i poszłam do domu... odliczać czas, bo zostawał tam wtedy na 3 godziny.
Czas w domu dłużył się nie ubłagalnie, więc zorganizowałam sobie sprzątanie aby by nie myśleć co on tam robi. Ciągłe pytania w mojej głowie. Płacze? Może głodny? Zje tam ? Będzie coś spał ? Eh.....
No nic zaglądam na zegarek jest prawie 11 - lecę na skrzydłach po mojego szkraba.
Zadzwoniłam, i zameldowałam się po odbiór, Pani kazała chwile poczekać i te 5 minut było wiecznością.
I nagle jest ON moje serduszko kochane! Ja happy ale Jaśko jakiś dziwny, nawet się nie uśmiechnął, taki smutny poszedł na ręce. Pytam się czy właśnie spał bo tak wyglądał jak by go obudzono. Pani powiedziała, że nie już dawno wstał. Przez cały pobyt tylko trochę płakał, zjadł i uciął sobie drzemkę.
Hm...... pomyślałam sobie no może za chwilę znów będzie taki radosny jak zawsze. Bo ogólnie mojemu maluchowi przez 80% czasu uśmiech nie schodzi z mordki ;) (pozostałe 20% - to drzemki i jedzenie).
W drodze do domu podkowa na twarzy - Ja czułam się okropnie.... jak by mi ktoś wyciął serce i po nim poskakał. W domu chętnie przytulił się do piersi i troszkę zjadł, potem dobił się jedzeniem z butelki i zasnął, ale prze ten cały czas popłakiwał. Nigdy się tak nie zachowywał, w czasie snu też trochę popłakiwał po godzinie obudził się znów napełnił brzusio i dalej spał. Po 2h obudził się i Mama stawała na głowie żeby go rozweselić, ale był lekko oporny na dobry humor.
Cóż z racji tego, że w lodówce tylko światło, musieliśmy wybrać się do sklepu, i co ?
Prawie wpadł w panikę, że go ubieram i wychodzimy ... walczył ze mną nie chciał do wózka.
Po zakupach jak wjechaliśmy do domu znów zrobił się radosny! Chyba bał się, że znów go gdzieś zostawię ;(. A jak zobaczył ze to spacer to był szczęśliwy. Od tego momentu aż do pójścia spać humor dopisywał i świetnie się bawili ;)
Dzień 2
Z samego rana pobudka - Jaśko już przed 7 stwierdził, że jest wyspany i pora na szaleństwa. Wzięłam go do łóżka z nadzieją, że jeszcze poleżymy. Przytulam się zamykam oczy (miło). Po chwili otwieram i co widzę ? Moje dziecię z całych sił napręża się żeby mnie ugryźć w NOS!!!! Brak mu milimetrów, jak tylko zorientował się że na niego patrze na jego twarzy pojawił się wielki bezzęby uśmiech (urwis).
Cóż zjedliśmy, przebraliśmy się, i wyruszyliśmy do Żłobka. Jaś w świetnym humorze chichrał się z wózka do mnie przez całą drogę. Jednak jak tylko wjechaliśmy do budynku od razu zorientował się co jest na rzeczy.... Zaczął marudzić i nie chciał wyjść z wózka eh.... pomyślałam sobie. A zapowiadało się tak dobrze. Na górze (bo mój maluch ma salę na 1 piętrze) już siedział jak go przebierałam, smutny i przestraszony ( ale już nie tak mocno jak wczoraj).
I ten sam schemat. Wyszła Pani, Jaśko dostał wielkiego całuska i zniknął za drzwiami za których tak jak wczoraj było słychać płacz i lament.
Ale jakoś dzisiaj było mi lżej, może dlatego, że wiedziałam czego mam się spodziewać?
Czas szybko mi minął i szybko zgłosiłam się do odbioru mojego malca. I byłam mile zaskoczona, Jaśko co prawda jak go Pani przyniosła nie uśmiechał się, był dosyć poważny ale widać było że wszystko OK. Przytuliłam go mocno, wycałowałam i już w czasie przebierania pojawił się UWAGA - UŚMIECH!!!!! ( poprzedniego dnia trochę nam zajęło odzyskanie dobrego humoru).
Tak więc zaraz zaczepiał jakąś Panią która przechodziła i cieszył się do niej ;).
Mamuśka happy na całego ;) Teraz wiem że będzie już chyba tylko lepiej.
Pani powiedziała że był grzeczny, trochę marudził i podobno zjadł i jest pojedzony(na pewno nie kłamała bo na bodach są spore ślady obiadu). Ale no pojedzony nie był bo jak przyszliśmy do domu to zjadł mleko i smacznie spał 1,5 h.
Nie mogę się przyzwyczaić to tej ciszy i pustki w domu jak jego niema. Jest po prostu dziwnie.
Teraz trochę info dla ciekawskich ;)
Co potrzeba do Żłobka:
- pampersy codziennie po 4 sztuki podpisane
- chusteczki nawilżające - podpisane
- chusteczki papierowe takie duże opakowanie kartonowe - podpisane
- jeśli dziecko używa smoczek na łańcuszku - podpisane
- krem do pupy - też podpisane
- ciuszki na zmianę w razie "W" ( wiadomo jak to dziecko) - w szafce
- śpiochy/pidżamka - w szafce
- jeśli dziecko już wstaje to buty - kapcie na twardej podeszwie
W Żłobku nie karmią z butelki tylko łyżeczką. Jeśli dziecko chce pić to z kubeczka takiego normalnego, jak coś wspomogą łyżeczką.
U nas w grupie jest 31 dzieciaczków, do opieki 5 Pań i 1 Salowa.
Poniżej zdjęcie planu dnia, ale przy tych najmniejszych dzieciakach (jak mój Jaś) nie da się go sztywno trzymać. Tak powiedziała nam Pani. Bo przecież takie maluchy śpią kiedy chcą.
P.S. Tak na marginesie chciałam dodać że My chodzimy do Państwowego Żłobka ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz