I znów będzie Żłobkowo.
Tak więc mamy za sobą pierwszą nieprzyjemną sytuację. Ostatnio w czwartek Jasio poszedł do Żłobka tylko na 3 h ( normalnie to 5h już zostaje), bo potem mieliśmy ćwiczenia, a nie chciałam żeby się odzwyczajał. I tak rano udało mi się bo Ł. zawiózł małego i miałam poranek w piżamie, plus herbata, potem kawa eh.... sielanka. Dzień zapowiadał się fantastycznie !
Po minionych 3 h, mamuśka już się ogarnęła i jak zwykle leci uskrzydlona po swoje maleństwo. Jaśko zostaje przyniesiony, ze skwaszoną miną i taki jakiś mega smutny. No i co myślę ? No kurcze, no przecież nie musi być przez 99,99% czasu happy. Nawet go nie przebieram tylko zarzucam bluzę i pędem do Tatuśka, bo ciasto w piekarniku się piecze. Po drodze było troszkę stękania i no... to co zawsze po tym następuję ...kupa! Wiec parkujemy w przedpokoju, wyciągamy śmierdziela i niestety Ł nie dał się skusić na przebieranie, więc zabieram się do operacji.
Jak zwykle mały wierci się jak opętany. Jest kupa ? Jest impreza ;D Proszę o pomoc Ł. w przytrzymaniu go i nagle kiedy już tam wszystko powycierałam, zwraca mi uwagę. Popatrz co tu ma? No i trzeba było nie pić kawy, bo ciśnienie skoczyło do górnej granicy. Pod pupką wielkie grube i czerwone zadrapanie !!! Tak więc cała w nerwach, bo co trzeba zrobić żeby takie zadrapanie duże powstało?
Może też było by inaczej, gdyby ktoś coś mi powiedział oddając małego, że no nie wiem nastąpiła taka a nie inna sytuacja, a tu nic.
Zrobiłam zdjęcie tej rany telefonem i w piątek idę go oddać. Wcześniej Ł. znając mój charakter prosi żebym była miła na ile tylko będę mogła i spokojnie podeszła do sprawy. Powiedziałam, że się postaram ;). No bo jak to mam się nic nie odezwać !
Rano dotarliśmy do Żłobka, przebrałam go i akurat było jeszcze kliku rodziców którzy przyszli zostawić swoje bąble. Wychodzi Pani ( kurcze peszek akurat ta która lubię najbardziej i tak najmilsza) prosi o małego. Odpowiadam, że jeszcze chwila bo mam sprawę. Pierwsze moje pytanie to która z Pań nosi długie paznokcie? Pani od razu zmieszana mówi, że wszystkie mają wypiłowane..... szkoda, że się nie pokazały z rękami bo jak było zebranie to widziałam całkiem niezłe okazy u niektórych. No to telefon naszykowany, bach zdjęcie i mówię, że wczoraj odebrałam dziecko po 3 h i proszę zobaczyć jaką ma ranę pod pupką. Na to ona, że może to jakieś dziecko zrobiło, no ona nie wiem. Ja się pytam jak inne dziecko mogło to zrobić w takim miejscu i żeby to tak wyglądało? Przyznała, że mam racę w takim miejscu to nie. Ona to sprawdzi (ale niby co sprawdzi ?), nie wie nic, bo nic nie widziała. To biorę małego podaje jej i mówię "mam nadzieję, że dzisiaj odbiorę go bez żadnych niespodzianek". Pani czerwona odpowiada UWAGA: no nic nie mogę obiecać. No i "cycki mi opadły".
W pomieszczeniu cisza, że muchę by słychać było wszyscy rodzice słuchają ( może też zaczną bardziej się maluchom przyglądać).
Wczoraj mieliśmy wizytę u naszej wspaniałej pediatry, bilans na 8 m-c. Idę po małego aby go odebrać, już naszykowana żeby od razu jechać na wizytę. Przygotowana bojowo bo wiedziałam, że zaskoczyłam rano Panią w Żłobku i teraz już po wielkiej dyskusji ze wszystkimi koleżankami będzie odwet. I tak miałam rację !!!!
Przynosi małego i zaczyna się "w związku z poranną sytuacją, chciałabym żeby Pani oglądnęła małego dla mojego spokoju ducha, żeby potem nie było jakiś zarzutów" JA na to, że się spieszę nie będę teraz robić inspekcji a ta rana powstało u Państwa. Mówię, że muszę zareagować bo Jaśko jest za mały żeby mi cokolwiek powiedzieć co się dzieje, a w sumie jak by nawet mógł to i tak dzieci mówią różne rzeczy i musiałabym to zweryfikować. Pokiwała głową i tyle. Ogólnie atmosfera była dziwna i napięta. Jeszcze Panie wyszły i sprawdziły po chwili czy dostaliśmy podwieczorek. To nic, że przez 5 dni z rzędu nie dostawaliśmy i jakoś nikt tego tak nie pilnował ( ja się nie upominałam, bo jakoś przeżyje bez tego jabłuszka czy banana, w domu mam). Mam nadzieję, że przynajmniej teraz będą zwracały większą uwagę na Jaśka, bo mamuśka nie jest z tych milczących.
To tyle i kropka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz